Monachium, to jak wiadomo stolica Bawarii, a właściwie Wolnego Państwa Bawarii, bo tak się powinno tłumaczyć nazwę Freistaat Bayern.
Co ciekawe- Bawaria-jako jedyny kraj związkowy Niemiec ma swą odrębna domenę- „by”! Ale Monachium to przede wszystkim ważny port przesiadkowy ( w 2015 r.- ok. 40 mln. odprawionych pasażerów), lotnisko zajmuje drugie miejsce po Frankfurcie nad Menem. Poza tym, to właśnie Monachium, po Berlinie, cieszy się największą popularnością pośród turystów z Niemiec jak i z zagranicy (niespełna 7 mln. w 2015 r.).
W sumie to nie ważne czy do miasta liczącego 1,5 mln mieszkańców (aglomeracja 2,6 mln) przyjeżdża się w celach biznesowych czy też „typowo” turystycznych by podziwiać liczne zabytki i muzea (od tych klasycznych po „świątynię” BMW i stadion Allianz- Arena), to warto zerknąć na Monachium z ekologicznego punku widzenia.
Oktoberfest
Miasto nad Izarą, to miejsce, nie tylko najbardziej ludycznego festynu piwnego na świecie, czyli Oktoberfest, ale też miejsce gdzie ogródki piwne nazywa się „piwnicami”- po niem. Keller (stąd np. Salvatorkeller).
Wzięło się to stąd, że pierwotnie piwowarzy przechowywali piwo w piwnicach i postanowili sprzedawać swe wyroby od razu na miejscu, co oczywiście nie spodobało się właścicielom gospód. Ludwik I zezwolił na taką praktykę, ale pod warunkiem nie sprzedawania do piwa zakąsek (by tym samym dać zarobić szynkarzom). Do dziś podtrzymywany jest zwyczaj, czyli do ogródka piwnego można przyjść ze swoim jedzeniem! Jednak ze swego doświadczenia nie jestem zwolennikiem i propagatorem okrzyczanych wszem i wobec atrakcji turystycznych typu Hofbräuhaus, którego korzenie browarnicze sięgają końca XVI w. (obecny budynek pochodzi z XIX w.), bo w tego typu przybytkach z reguły poza gwarem turystów z całego świata nie ma miejsca na poznanie i zaobserwowanie tradycji (bawarskiej) biesiady! Zresztą jak w tłumie 30 tys. osób w ciągu dnia, który zaludnia ten mega-pub można by było „posmakować” bawarsko-monachijskiej celebracji kultury picia piwa?!
Viktualienmarkt (Targ wiktuałów)
Odkrywanie Monachium nie można zacząć w inny sposób, jak od wizyty w centrum miasta na Viktualienmarkt (Targ wiktuałów), który za rok będzie obchodził swoje 210. urodziny. Bazar ma powierzchnię 22 tys. m. kw. na której operuje 140 przedsiębiorców. Trzeba przyznać, że mało już miast z tak dużym targiem ulokowanym w samym centrum, a tego typu miejsca zawsze poprzez swoją niepowtarzalną atmosferę kupców i targujących się są turystycznym magnesem i przede wszystkim mają swój niepowtarzalny koloryt. Poza tym nie wszędzie można kupić 40 rodzajów ziemniaków z całego świata! Nic dziwnego, ze miejsce to odwiedzają nie tylko turyści, ale również szefowie kuchni najbardziej renomowanych w mieście restauracji. W centralnej części placu znajdują się ogródki piwne oraz ponad 20 barów szybkiej obsługi. Plac zdobią liczne fontanny-pomniki a pośrodku placu stoi 37-metrowy maszt (maik) z symbolami rzemiosł wykonywanych dawnej w tej części miasta.
Nieopodal bazaru można też znaleźć nocleg w eko-obiekcie Derag Livinghotel Am Viktualienmarkt. Bez wątpienia miejsce to ucieszy zwolenników pobytów w obiektach life styleowych- bo i standard na poziomie 4*, no i nowinki techniczne też w pełnej okazałości, czyli w sumie to wszystko w czym gustuje Pokolenia Y będące non-stop w nieustannej podróży służbowej, które jest otwarte na przejawy niekonwencjonalnego designu , a zarazem przykłada uwagę do ochrony środowiska i zdrowego sposobu odżywiania się.
Odnośnie nowinek technologicznych to warto wspomnieć, chociażby o cyfrowym, mobilnym kluczu do pokoju, działającym poprzez aplikację na smartfona (w przypadku kolejnego bookowania noclegu zakwaterowanie i wykwaterowanie można dokonać z pomocą tej samej aplikacji). Prócz tego obiekt uchodzi za najbardziej energooszczędny hotel w całym Monachium (wykorzystuje panele solarne i fotowoltaiczne-w przypadku niedoborów energii z tych źródeł korzysta z prądu pozyskiwanego z OZE, z kolei w garażu znajduje się stacja do ładowania samochodów o napędzie elektrycznym). Restauracja serwuje tylko dania wegetariańskie i bardziej optują one w kierunku kuchni fusion, niż tradycyjnej bawarskiej. Nie trzeba dodawać, że po całym dniu biznesowych negocjacji można się odstresować w hotelowym studiu fitness.
Alter Wirt
Jednak by poczuć prawdziwy smak Monachium, w jego ekologicznych wymiarach to warto oddalić się trochę poza centrum miasta i po zwiedzaniu zabytków czy też po służbowych spotkaniach wybrać na miejsce noclegu np. Alter Wirt, czyli obiekt o niespełna 100-letniej tradycji (od 1919 r.) i posiadający od 10 lat certyfikaty bio.
Bo to właśnie tego typu miejsca pozwalają „smakować” koloryt miasta, a w tym przypadku jeszcze na dodatek w wersji ekologicznej. Rodzinny hotel oferujący 50 kameralnie urządzonych pokoi, które spełniają ekologiczne kryteria. Jednak do jest niepodważalnym atutem miejsca o czym zaświadcza strona internetowa to menu przygotowywane na bazie produktów i surowców dostarczanych przez ponad 20 lokalnych wytwórców (od masarni, po stawy rybne, a na winnicach skończywszy). Latem posiłki serwowane są również na zewnętrznym ogródku piwnym, a dla grup, które chcą poczuć się bardziej intymnie- jest możliwość podania posiłków w odgrodzonym, wewnętrznym sadzie jabłoni! Nie trzeba dodawać, ani specjalnie podkreślać, że wszystkie potrawy oferowane w menu przygotowywane są na miejscu i zmieniają się zależnie od pory roku, czyli poza sezonem nie oczekujmy placko drożdżowego ze śliwkami, czy też wegańskich owsianych placków ze śliwkowo-marcepanowym nadzieniem. Po prostu jak na bio- i slow foodowy lokal nie ma tu miejsca na mrożonki. Jako że to Bawaria, to nie sposób posiłek rozpocząć od zupy (na północy Niemiec nie są one tak popularne) i obojętnie czy z kukurydzy, czy też z soczewicy-wszystkie mają swój niepowtarzalny koloryt. Poza tym na główne danie może być np. pieczeń wieprzowa w ciemnym piwie, filet z kurczaka z wolnego chowu nadziewany śliwką i żurawiną i pasternakiem, czy też coś z dziczyzny, prócz tego zawsze można wybrać dania rybne lub bezmięsne- wegańskie i bezglutenowe.
Piwiarnie, piwiarnie, piwiarnie…
No ale nie tylko samym- nawet i najznakomitszym jedzeniem- człowiek żyje! Być w Monachium i nie zawitać do piwiarni, a tym bardziej do rodzinnej, gdzie można skosztować świeżo warzonego trunku- to tak jakby być w Dublinie i nie wychylić pinty Guinnessa. Na lokalne piwo warto- moim zdaniem- wybrać się do rodzinnego przybytku o dość intrygującej nazwie Forschungsbrauerei, czyli po prostu Badawczej Browarni, gdyż jest to miejsce, nie tylko produkcji piwa- tu od z górą ponad 80 lat można przekąsić specjały bawarskiej kuchni, a do tego wychylić na dodatek coś mocniejszego, z tutejszej małej gorzelni (na dodatek lokal nie jest relatywnie daleko oddalony od opisywanego hotelu).
Browarnia jest też o tyle ciekawa i godna polecenia, ze względu na to, jest to jedyne w Monachium miejsce ręcznego warzenia piwa (pozostałe lokalne browary posiadają zautomatyzowany proces technologiczny). Od tego roku firma zarządza drugi właściciel, co nie oznacza, że odżegnuje się od tradycji rodziny Gottfried. Na dowód kultywowania tradycji założyciela browaru, mocne piwo ważone specjalnie na okres karnawału zwie się Gottfried Jakobs Blonder Bock. Przejawem nawiązania do tradycji jest utrzymanie wystroju wnętrza lokalu.
Specjalnością tutaj są piwa niefiltrowane i niepasteryzowane, których receptura sięga lat 30. ub. wieku i tym samym założyciela Forschungsbrauerai, Jakoba Gottfrieda- szczególnie Weißbier Bock oraz ciemne Münchner Naturquell, oba w limitowanej ilości pojawiają się w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, z kolei na lato przygotowuje się lżejsze i słabsze (pełne jasne) Münchener Vollbier Hell. W sprzedaży powinny być: Die Wahre Weiße Hefeweißbier, Pilsissimus Exportbier, Münchener Naturquell Dunkel, Münchener Vollbier Hell oraz okazjonalnie Die Wilde Weiße Weißbierbock. Zapewne miłą i dość oryginalną pamiątką z pobytu w badawczym Browarze, może być zakup chmielowego trunku w litrowej lub nawet dwulitrowej butelce!
Ten krótki przegląd nie wyczerpuje w żadnym wypadku ofert Monachium pod względem ciekawej bazy noclegowej i gastronomicznej- on po prostu pokazuje może nie zawsze nam znaną stronę tego drugiego co do wielkości miasta w Niemczech jak też stolicy największego i najbogatszego kraju związkowego naszych zachodnich sąsiadów.